Pudrowo różowej sukienki idealnej poszukiwałam przez całe lato. Chciałam żeby była zwiewna, na podszewce, z rękawem trzy-czwarte i dekoltem w serek. Poszukiwania sieciówkowe spełzły na niczym. Aż któregoś pięknego dnia trafiłam na tę, którą widzicie na zdjęciach. Od ideału odróżnia ją jedynie dekolt w stylu hiszpańskim, czyli niby niewiele, ale…
Moim założeniem ostatnimi czasy jest niekupowanie ubrań wcale. O ironio! Ja – blogera i zakupoholiczka – trochę się na ciuszki obraziłam. Ale o tym kiedy indziej, bo to głębszy, wręcz psychologiczny problem jest :p
Wracając. Założeniem jest niekupowanie wcale lub ewentualnie kupowanie takich rzeczy, które będę w stanie wystylizować na kilka (naście) różnych sposobów. Taka też miała być ta sukienka. Jednak obawiam się, że z uwagi na dekolt, mogą pojawić się drobne przeszkody. Zestaw elegancki mamy odhaczony, a w mojej głowie są już kolejne, z czego jeden bardziej „zadziorny”. Otóż zamarzyło mi się nosić zwiewną kieckę do ciężkich butów i skórzanej ramoneski. Tylko jakże ja mam wepchać dekolt opadający na ramiona w rękawy tejże ramoneski, he? Przecież jak nic do góry będzie uciekać. A ja jak nic z uporem maniaka będę próbowała uciekiniera z powrotem w rękawy zagonić. I jak nic kląć będę przy tym jak szewc.
Ale nie ma zmiłuj. Wymyśliłam – nie odpuszczę. Kombinator to moje drugie imię :p Rękawy podwinę, przeszyję lub utnę i być może rockową stylizacją również się z Wami podzielę 🙂
SUKIENKA Z HISZPAŃSKIM DEKOLTEM: Shein (tutaj)