Co to ma być ja się pytam się? Koniec kwietnia, a ja wyciągam z szafy płaszcz i botki, w których chodziłam zimą? W trampeczkach i z gołymi kostkami dłużej niż piętnaście minut wytrzymać się nie da. Wieje jak na Fuertaventurze, więc wyjście na dwór z rozpuszczonymi włosami jest opcją tylko dla odważnych. Szalik sam rzuca mi się na szyję, a z worków próżniowych wyglądają rękawiczki. O zgrozo!
Gdzie żeś poszła Pani Wiosno? Przyznaję… mówiłam, że niespecjalnie mi do Ciebie tęskno. Ale to było miesiąc temu. Kiedy przed oczami rysowała się perspektywa prac przydomowych i generalnych porządków. Wracaj natychmiast i zabieraj te mroźne poranki i lodowate wieczory. A w ramach zadośćuczynienia możesz Pani Wiosno od razu stać się Latem. I możesz zostać z nami do października – listopada. Myślę, że nikt się nie obrazi 😉
___________________________________
STYLIZACJA
Jako, że w ostatnich dniach pogoda nas nie rozpieszcza, do łask wracają zimowe rzeczy pochowane na dno szafy. I tak oto głównymi bohaterami dzisiejszej stylizacji są długi niebieski płaszcz z Zary, z dużymi kieszeniami oraz różowy kaszmirowy szal, który udało mi się kupić rok temu nigdzie indziej, tylko na Shein. Ot… taka mała chińska niespodzianka 😉 W związku z wyżej wymienionymi – dość mocno rzucającymi się w oczy akcentami kolorystycznymi – reszta pozostała jednolita i nosi modnie brzmiącą nazwę „total black look”.
PŁASZCZ: Zara (identyczny tutaj)
SZALIK: Shein – już niedostępny 🙁
BLUZA: New Yorker
SPODNIE: Pull&Bear
BOTKI: Rosegal (tutaj)