Instagram był zdecydowanie moim ulubionym medium społecznościowym. Pokazywał zdjęcia po kolei – tak, jak wstawiali je użytkownicy, których miałam na swojej liście „obserwowanych”. Nie obowiązywała zasada pierwszeństwa i wybiórczości (jak na Facebooku). Nie było nachalnych reklam ani promowania tego, co się „lepiej klika”. Uczciwość rządziła i bardzo mi to odpowiadało.
Nadeszła jednak chwila, w której położono brudną łapę na nieskalanym konsumpcjonizmem Instagramie. I wtem posty zaczęły pokazywać się w jakiejś dziwnej kolejności. I wtem jak grzyby po deszczu wyrastały przed oczami „proponowane” profile. Nastąpił chaos i ogólny bałagan. Już nie widzę, że 2 minuty temu zdjęcie wstawiła Basia, 7 minut temu Jola, a 30 minut temu Zosia. Teraz widzę, że Basia dodała coś 3 dni temu, zdjęcie kolejnej „gwiazdy” jest z wczoraj, a jeszcze następne sprzed tygodnia. Gdzie tu porządek? Gdzie tu logika? Ale co się babo czepiasz – zapytałby ten, kto wymyślił nowy mechanizm. Skoro wlazłaś na czyjś profil ostatnimi czasy (nawet przez przypadek), teraz Instagram będzie Cię tym profilem nękał. Zdjęcia jego właściciela pokazywał. A w międzyczasie podsunie kilka powiadomień o rozpoczęciu (przez bliżej nieznane Ci osoby) transmisji na żywo. A te które znasz, ale dawno do nich nie zaglądałaś, skrzętnie przed Tobą ukryje. Bo być może nie są tak bardzo znane i poczytne. A co?
Prawo dżungli! Wygra najsilniejszy. Ty szara maso giń w czeluściach Internetu. A jak nie chcesz zginąć to walcz! Walcz na duży dekolt. Na odsłonięte udo lub pośladek. Na biały uśmiech. Na młodość. Na seksowne pozy przed lustrem. Na sweet focie ze sweet kumpelą. Walcz!
No… chyba, że tak jak ja jesteś „starej daty”. Albo nie masz cycków, a seksi pozy zostawiasz tylko „do dyspozycji” męża. Wtedy nie walcz. Nie ma sensu. A jak się tak głębiej zastanowisz to stwierdzisz, że nie masz na tę walkę ochoty. Bo mimo, że statystycznie masz wokół siebie mniej osób, to w praktyce masz ich o wiele, wiele więcej 😉
____________________________________________________
STYLIZACJA
Jak to zwykle u mnie bywa stylizacja jest praktyczna i wygodna. Dopasowane jeansy z delikatnymi przetarciami są jednymi z moich ulubionych, a biała koszula z kwiatowymi naszywkami zebrała od Was mnóstwo komplementów na Instagramie. Wcale się nie dziwię – jest świetna. Różyczki robią robotę, a i gatunkowo jest bardzo dobra. To jedna z tych rzeczy, które mogę Wam z całą odpowiedzialnością polecić. Wiem, że będziecie zadowolone. Do tego narzutka w kolorze zgniłej zieleni, która fajnie skomponowała się kolorystycznie z listkami na koszuli. I na koniec buty. Mój nowy nabytek z Deichmanna. Mięciutkie, skórzane espadryle w kolorze, który pasuje do wszystkiego. Te które mam na sobie są bardzo wygodne. Ale muszę wspomnieć, że mierzyłam cztery identyczne pary i trzy z nich miały w miejscu łączenia materiału coś drapiącego. Także dla zainteresowanych zakupem – proponuję stacjonarnie 😉
NARZUTKA KHAKI: Promod (stara kolekcja)
KOSZULA Z KWIATOWYM HAFTEM: Sammydress (tutaj)
JEANSY: Zara (tutaj)
SKÓRZANE ESPADRYLE: Deichmann (tutaj)
TOREBKA: Stradivarius (stara kolekcja)