Gdybym poprosiła, żebyście wyobraziły sobie przeciętnego mężczyznę w wieku 35 lat to jakich przymiotników użyłybyście żeby go opisać? Mnie nasuwają się takie jak młody, silny, zdrowy, energiczny. Tymczasem mężczyzna od którego właśnie wracam jest słaby, bezradny i bezbronny. Choroba tak wyniszczyła jego organizm, że nie jest w stanie o własnych siłach przekręcić się z boku na bok. Półprzezroczysta skóra dosłownie obleka kości. Jest cienka i pomarszczona jak u siedemdziesięciolatka. Mówienie sprawia trudność – choć widać, że ma ochotę pogadać, pośmiać się, pożartować.
Najgorsze, kiedy mówi o sobie „Boże jak ja muszę strasznie wyglądać”, a ty odpowiadasz wymijającym „oj wiesz brat, każdy w szpitalu wygląda gorzej niż w domu. Wrócisz do swoich czterech ścian to dopiero odpoczniesz i nabierzesz sił. To tak jak człowiek wraca z urlopu i musi jeszcze jeden dzień w domu odpocząć”. I w momencie, kiedy to wypowiadasz w głowie pojawia się myśl, czy on w ogóle jeszcze do tych czterech ścian wróci?
Teraz, kiedy Wam to piszę i zerkam mimochodem na kurtkę w liście, przypomina mi się film „Tysiąc słów”. Film o mężczyźnie, którego życie zależy od magicznego drzewa. Ma ono 1000 liści. Jedno wypowiedziane słowo, to jeden spadający z drzewa liść. Kiedy spadną wszystkie, mężczyzna umrze. Nie będę Wam opowiadać całości – zachęcam do obejrzenia. Mam tylko nadzieję, że dzisiejsza historia z życia wzięta, otrzyma iście filmowy happy end.
KURTKA | JACKET: Zaful (tutaj)
BLUZKA | TOP: New Yorker
SPODNIE | PANTS: Zara
BOTKI | BOOTS: Renee.pl
TOREBKA | BAG: Mango