Wiosna. Pierwsze promienie słońca nastrajają pozytywnie, a dodatnie temperatury sprawiają, że chętniej wychodzimy na świeże powietrze. Lepsze samopoczucie, energia do działania, generalne porządki, czas na zmiany – zewsząd atakują nas radosne hasła. A my? Jacyś tacy zaspani. Trochę niemrawi. Bez siły i energii. Podstawowe czynności zajmują nam trzy razy więcej czasu niż zazwyczaj. Krzątamy między stertą brudnych naczyń a odkurzaczem i ni wszystko za nami ni przed nami. Wszystko wskazuje na to, że dopadło nas wiosenne przesilenie. Jak sobie z dziadem poradzić? Mam dla Was kilka sprawdzonych sposobów.
Większość z nich może Wam się wydać banalna i oklepana. Ja też czytając porady typu „pij wodę” kręciłam głową i mówiłam w duchu „Taaa… jasne. Wszędzie to samo”. Ale mówiłam tak dlatego, że nigdy porządnie się do sprawy nie przyłożyłam i tak na prawdę nie spróbowałam. Także punk pierwszy…
1. Pij Wodę
Ale nie że wypijecie 2 szklanki na raz i po minucie stwierdzicie, że to nie działa. Pijcie regularnie. 1-2 litry dziennie. To nie jest magiczna różdżka i nie pomoże od razu, ale gwarantuję, że na dłuższą metę poprawi samopoczucie. A kiedy stanie się nawykiem, nie będziecie potrafili wyobrazić sobie dnia bez butelki wody.
A co jeśli nie lubię wody – zapytacie? Ja też za wodą nie przepadałam. Szczególnie w zimie uwielbiałam pić gorącą herbatę (która niestety wypłukuje wodę z organizmu). A jako że piłam ją w ilości około półtora litra dziennie stwierdziłam, że więcej z tego szkody niż pożytku. Przestawiłam się na ciepłą wodę z sokiem z cytryny, którą od czasu do czasu urozmaicam sobie imbirem. W lecie piję chłodną i dorzucam do niej świeże owoce, które dają delikatny posmak.
2. Zrób Porządek
„Jesteś tym, co jesz” – mawiają. I dużo w tym racji powiem szczerze. Kiedy nagrywałam dla Was film o zdrowym odżywianiu (tutaj) i moja dieta była bogata w warzywa, owoce, kasze itp. widziałam ogromne zmiany zarówno w samopoczuciu jak i w wyglądzie mojej skóry. Nie było mowy o nieustannym zmęczeniu, worach pod oczami, problemach z zasypianiem. Nie było mowy o szarej cerze, suchych skórkach na twarzy, „niesłuchających się” włosach czy cienkich jak papier paznokciach. Piłam dwa litry wody dziennie, robiłam koktajle owocowe (głównie na bazie jabłek i soku z cytryny – do tego czasem kiwi, gruszka, banan, grejpfrut, mango itp.). Nie smażyłam, a piekłam lub gotowałam. Jadłam mniejsze porcje, ale 5-6 razy dziennie. Sama dieta sprawiała, że czułam się fantastycznie i wyglądałam o niebo lepiej.
Kolejne to tak bardzo popularne porządki w ubraniach. Przegląd szafy, chowanie swetrów i wyjmowanie zwiewnych koszul – jakkolwiek banalnie to nie brzmi, myślę, że nam – kobietom bardzo pomaga. To samo tyczy się porządków w domu. Oddajmy komuś urządzenia, z których nie korzystamy, a które tylko nas denerwują, bo kiedy sięgamy po sól, za każdym razem musimy je przestawiać. Wyrzućmy stare, zniszczone bibeloty. Kupmy świeże kwiaty. Wynieśmy pościel na balkon. Zmieńmy obrazy lub zdjęcia w ramkach. Przemalujmy starą komodę. Otaczając się ładnymi, ale przede wszystkim jedynie potrzebnymi przedmiotami, stajemy się szczęśliwsi i bardziej zorganizowani. Proste i sprawdzone!
I ostatnie porządki to te w naszej głowie. Większość z nas tworzy listy postanowień noworocznych. Spróbujcie stworzyć sobie listę postanowień wiosennych. To o wiele bardziej sprzyjający czas na zmiany. A chęć ich wprowadzania będzie dla Was kołem napędowym i zmotywuje do działania. Nie mając celów – nawet tych najmniejszych – nie mamy również zapału i chęci do zrobienia czegokolwiek.
3. Rusz Tyłek
Jeśli do punktu drugiego dodać jeszcze odrobinę ruchu, to sukces gwarantowany. Tylko jak tu ruszyć tyłek, kiedy nawet z kanapy wstać się nie chce? Kiedy najchętniej przeleżałoby się cały dzień przed komputerem lub telewizorem. Spróbujcie zacząć tak, jak ja. Od małych kroczków. Rano zanim wstaniecie z łóżka poprzeciągajcie się porządnie kilka razy. Unieście nogi, zróbcie „rowerek”. Cokolwiek. Kiedy wstaniecie z łóżka zróbcie kilka wymachów rękami w drodze do łazienki. Kiedy schylacie się, żeby wyjąć bieliznę z dolnej szuflady lub żeby zasznurować buty, schylcie się i wyprostujcie dodatkowych 5-10 razy. Zajmie to kilka sekund, ale znów – kiedy będziecie to robić codziennie i stanie się Waszym nawykiem, będziecie mogli sukcesywnie dodawać kolejne ćwiczenia. Aż w końcu pewnego dnia stwierdzicie, że Wasze ciało jest jakieś takie rozluźnione, bardziej gibkie i będziecie chcieli ruszać się więcej.
4. Prześpij To w Dzień
Czasami nie ma innej opcji. Czasami zwyczajnie wisi coś w powietrzu i nie ma sensu z tym walczyć. Kilkunastominutowa drzemka w ciągu dnia może okazać się lepszym rozwiązaniem, niż kręcenie się wokół własnej osi i biadolenie, że „muszę to zrobić, ale nie mam siły”.
5. Wysypiaj Się Nocą
To chyba najtrudniejszy punkt do wykonania. Szczególnie jeśli tak, jak ja
a) jesteście nocnymi Markami,
b) macie ogromne problemy z zasypianiem.
A jeśli takowe macie to patrz punkt drugi – odpowiednia dieta 😉 Żarty żartami, ale taka jest prawda. Na dłuuugiej liście moich postanowień znalazł się punkt pod tytułem: zrobić sobie co najmniej tydzień diety dr. Dąbrowskiej. Wprawdzie wytrwałam trzy dni, bo na tej diecie trzeba pić wyjątkowo dużo wody, a ja niestety ten punkt przeoczyłam (co o mały włos nie poskutkowało omdleniem i wymiotami), ale już pierwszej nocy spałam jak zabita. Zasnęłam po godz. 22:00 w 20 sekund (tu warto podkreślić, że normalnie chodziłam spać po 1:00 w nocy, zasypianie zajmowało mi ok.1,5 godz., a poranny budzik był wrogiem numer jeden i gdyby nie to, że dzwonił w telefonie, codziennie przeżywałby bliskie spotkanie ze ścianą). Spałam twardo i wstawałam godzinę przed budzikiem wyspana jak nigdy przedtem. Energia mnie rozpierała i przez te 3 dni zrobiłam tyle rzeczy, ile normalnie robiłabym przez tydzień. Szalałam jak Huragan Katrina i nikt nie był w stanie mnie zatrzymać.
6. Oszukuj Samego Siebie
Co? Łapiecie się za głowę w nadziei, że wyjaśnię Wam to na pierwszy rzut oka durne stwierdzenie? Proszę uprzejmie. Weźmy na przykład taki Instagram. Wszyscy krzyczą, że taki wyidealizowany i zakłamany. Że pokazuje się zdjęcia pięknie udekorowanego stolika z kawą, a obok burdel na łóżku i sterta skarpet na podłodze. Ale czyż nie jest oczywiste, że ani my nie chcemy pokazywać bałaganu, ani tym bardziej odbiorcy nie chcą tego bałaganu oglądać. Że zdjęcie twarzy ze starannie wykonanym makijażem jest atrakcyjniejsze w odbiorze niż gdybyśmy cyknęli sobie fotę zaraz po wstaniu z łóżka? Że każdy woli popatrzeć na kanapkę z „artystycznie” ułożoną sałatą, jajkiem, pomidorem i szczypiorkiem niż na kanapkę wysmarowaną pasztetową? Z jednej strony to oszustwo, bo na co dzień mało kto ma czas na taką dbałość o szczegóły. Z drugiej – to tak jakbyście przyjmowali w domu gości. Sprzątacie, przystrajacie stół, a potrawy podajecie najładniej jak potraficie. Ubieracie się ładnie, czeszecie i malujecie. Bo chcecie wypaść dobrze. Pokazać się z jak najlepszej strony. To też po części jest drobne oszustwo.
Ale… skoro robimy te wszystkie rzeczy, żeby połechtać komplementami od innych swoje ego, to czemu by w takim razie nie pooszukiwać trochę samych siebie? W końcu kolejne oklepane stwierdzenie mówi „jak wyglądasz tak się czujesz”. Kiedy wracamy zmęczone po pracy nie musimy wskakiwać w stare, brzydkie, porozciągane dresy (nie sugeruję broń Boże paradowania po domu w sukience i szpilkach), ale… Dresy też mogą być ładne. W ulubionym kolorze. Fasonie podkreślającym nasze atuty, a zakrywającym niedoskonałości. Spotykając się ze swoim odbiciem w lustrze uśmiechniemy się do siebie. Bo mimo, że zmęczone po pracy, to jednak wyglądamy „jak człowiek” 😉
[ KOMPLET DRESOWY: bluzka KLIK, szorty KLIK ]
ZEGAREK: Sammydress TUTAJ
7. Odmierzaj Czas i Planuj z Głową
Och jak ta metoda świetnie się u mnie sprawdza. Zanim zaczęłam ją stosować, wiecznie brakowało mi na coś czasu. Zaplanowałam sobie 5 rzeczy do wykonania, a udawało mi się zrobić tylko dwie. Byłam pewna, że dana czynność zajmie mi godzinę, a niewiadomo kiedy uciekały trzy. Aż do dnia, w którym przeczytałam artykuł o metodzie odmierzania czasu. Było to niespełna rok temu i zmieniło w moim sposobie organizacji dnia bardzo wiele. Na początku na każde zadanie dawałam sobie pół godziny. Kiedy czas się skończył nie było mowy o robieniu tej rzeczy dalej. 5-10 minut przerwy i kolejne zadanie. Nawet jeśli to pierwsze nie zostało dokończone. I tak na przykład: pół godziny na napisanie posta. Nie wyrobiłam się, bo przez 10 minut gmerałam w telefonie? Ups… Moja strata. Teraz muszę wyjść do pracy, więc napisanie posta przesuwa się na popołudnie, co już niejako burzy mój harmonogram. Wiecie… taka „kara” dla samej siebie. Kiedy już ogarnęłam przez ile czasu jestem w stanie tak porządnie skupić się na konkretnej czynności i być na maksa produktywną wiem, że mój czas jest wykorzystywany w stu procentach. Wiadomo, że o wiele więcej wysiłku – głównie umysłowego – będzie wymagać ode mnie napisanie tekstu aniżeli na przykład obróbka zdjęć. Przy tym drugim zbyt wiele myśleć nie trzeba 😉 Dlatego jeśli wiem, że będę szykować post taki jak ten, którego napisanie wymaga dłuższego skupienia, przyjmuję (swoją własną) zasadę jednej przerwy. Przerwa następuje w momencie, kiedy oderwę się od pisania tekstu i będę miała ochotę zerknąć w telefon, przejrzeć Internet itp. Wtedy wstaję od komputera i daję sobie 5 minut. 5 minut na cokolwiek innego. Rozmowę z mężem, zabawę z psem, wypicie szklanki wody, wyjście na balkon, przemycie twarzy letnią wodą. Na coś, co mnie pobudzi, „obudzi” i na chwilę oderwie.
Bardzo ważne jest również planowanie z głową. Ja niestety mam tendencję do planowania zbyt wielu rzeczy na jeden dzień. I gdyby tak „na trzeźwo” przemyśleć sprawę, są one fizycznie niemożliwe do wykonania. Ale nieee… ja twardo odhaczam punkt po punkcie, a pod koniec dnia wkurzam się na siebie, że z piętnastu rzeczy zrobiłam jedynie dziewięć :p Zła metoda. Starajcie się wyznaczać sobie takie cele, które jesteście w stanie osiągnąć i kalkulujcie ile realnie jesteście w stanie zrobić w danym przedziale czasowym.
8. Ciepła Kąpiel Lub Letni Prysznic
Często kiedy chcę jeszcze coś zrobić, a ciało i umysł odmawiają posłuszeństwa, szykuję sobie ciepłą (nie gorącą!) kąpiel. 20 minut w wannie z pachnącymi olejkami bardzo mnie odpręża i pomaga oderwać się na chwilę od myślenia. Po wyjściu z łazienki mam nową porcję energii i głowę otwartą na kolejną porcję wysiłku. Jeśli wolicie letni prysznic – proszę uprzejmie. Najważniejsze jest to, żeby wyłączyć myślenie i możliwie jak najbardziej się zrelaksować.
9. Łap Słońce
Nawet jeśli masz możliwość łapać je tylko przez szybę. Pierwsze dni wiosny uraczyły nas przepiękną pogodą i nasze baterie sporo się naładowały. Teraz niestety znów jest szaro i zimno, a słońca mamy jak na lekarstwo. Dlatego tym bardziej kiedy się pojawia, warto czerpać z niego choćby przez szybę w autobusie. A kiedy już doczekamy się pięknej wiosny, słońce + świeże powietrze + spacer lub rower będą idealną opcją na poprawę samopoczucia i pozytywny nastrój.
10. Motywuj Się Innymi Ludźmi
Czytajcie książki motywacyjne, odwiedzajcie blogi, a nawet przeglądajcie ten cholerny Instagram. Jak widzicie że ktoś może, to pomyślcie, że Wy też. Motywujcie się innymi ludźmi. Zarażajcie się od nich pozytywną energią. I najważniejsze – otaczajcie się tylko tymi, którzy są Wam przychylni, grają fair i życzą Wam dobrze. Najgorszy wysysacz energii to ludzie fałszywi, zawistni i zazdrośni, którzy potrafią obrobić Wam tyłki na każdym kroku. Wyeliminujcie tych, którzy ciągle biadolą i ciągną Was za sobą w dół. Oni czerpią energię z Waszych słabości i potknięć. Nie dajcie im tej satysfakcji. Bądźcie lepsi – przede wszystkim dla siebie.
*****
Mam nadzieję, że któryś z podpunktów pomoże Wam choć trochę zmotywować się do działania i da energetycznego kopa. Nie są to wyszukane mądrości życiowe, a raczej dość proste i oczywiste sprawy. Ale pamiętajcie – czasami najprostsza droga jest najlepsza.