Cześć! Tym wpisem (i równocześnie filmem na moim kanale You Tube – KLIK) rozpoczynam serię postów pod tytułem „Projekt Zdrowie”. Co to za projekt? Czego będzie dotyczył? Co będzie składać się jego kolejne etapy? Tego wszystkiego dowiecie się już dziś. Opowiem Wam kilka bardzo osobistych historii, z którymi w ramach projektu zamierzam się rozprawić.
P.S. To chyba najbardziej szczery i osobisty wpis w historii bloga!
Dlaczego „Projekt Zdrowie”?
Nazwa przyszła mi do głowy od razu. Kiedy postanowiłam w końcu zrobić coś ze swoim życiem wiedziałam, że muszę zacząć od zadbania o siebie. O swoje zdrowie fizyczne i psychiczne. I choć wiele z Was często pytało – Kobieto! Skąd Ty masz tyle energii do działania? Skąd bierzesz siłę, żeby po pracy ogarniać jeszcze bloga i You Tube i przy tym cały czas się uśmiechać? – to druga część z Was zauważyła, że od lipca-sierpnia coraz mniej udzielałam się w social mediach.
Brak Chęci Do Życia
Nie chcę używać tak mocnych sformułowań jak to, że zauważyłam u siebie początki depresji – tym bardziej, że mam w swojej rodzinie osoby chore na depresję od wielu lat, więc wiem jak bardzo poważna jest ta choroba. Ale powiedzmy, że objawy jakie mi towarzyszyły przez kilka ostatnich miesięcy dość mocno mnie przestraszyły.
Na blogu łatwo było „oszukiwać”. Wystarczyło na kilka sekund przykleić do twarzy uśmiech albo po prostu robić zdjęcia „bez twarzy” i po sprawie. Gorzej było z filmami. Proces nagrywania trwa kilka godzin. Nie dość, że trzeba było się uśmiechać, to jeszcze trzeba było mówić! Logicznie, sensownie i z „dobrą energią”. A mnie w realu nie chciało się do nikogo buzi otwierać. Nic mnie nie cieszyło. Wakacje? Wszystko mi jedno. Spotkanie ze znajomymi? Nie chce mi się wychodzić do ludzi. Prowadzenie bloga? Bez sensu. I tak nikt nie czyta. Słodkie Insta-foteczki? No dobra… tu coś wrzucę, żeby nie było. Zdjęcie paznokci, pięknie podanych naleśników, kwiaty, buty, zegarek, pierdoły z Biedry itp. Byle by jak najmniej twarzy!
Bardzo Niska Samoocena
To akurat nic nowego. Nigdy nie wierzyłam w siebie. Mimo, że gdzieś podświadomie wiem, że – mówiąc kolokwialnie – nie jestem najgłupsza i najbrzydsza, zawsze sobie wszystkiego ujmowałam. I nadal ujmuję. Pierwszą osobą, która wieki temu próbowała sprowadzić mnie na ziemię była moja nauczycielka języka polskiego z podstawówki. Bardzo sroga, surowa i nigdy nie uśmiechająca się do uczniów pani, której wszyscy baliśmy się jak ognia. Był taki czas, że na każdej lekcji mnie pytała. Byłam pewna, że mnie nie lubi i się na mnie uwzięła. Wracałam do domu i siedziałam nad zeszytem z płaczem, kiedy inne dzieci biegały po podwórku, bo wiedziałam, że jutro znów mnie spyta. A ona (spryciula) wiedziała, że jestem ambitna i nie rzucę w diabły notatek, żeby pójść pod blok i pobawić się ze wszystkimi, tylko będę się uczyć, żeby dostać dobrą ocenę. Trwało to jakieś 2 tygodnie. Po tym czasie pani Kucharska kazała mi zostać po lekcji i powiedziała, że nie robiła tego, bo się na mnie uwzięła. Robiła to, bo widziała, że jestem zdolna, ale panicznie boję się w to uwierzyć. Chciała mi udowodnić, że potrafię. Na odchodne kazała mi zgłaszać się do odpowiedzi, kiedy coś wiem, a nie chować nos w zeszyt i obdarowała uśmiechem od ucha do ucha. Rozumiecie to? Pani Kucharska, postrach całej szkoły, żelazna baba – uśmiechnęła się do mnie! To jakby dostać puchar świata, złoty medal! Nie zapomnę tego do końca życia 🙂
Złe Nawyki Żywieniowe
Tłuste. Smażone. Nieregularnie. W dużych ilościach. Mnóstwo słodyczy. Najczęściej wieczorem. Zero wody. Zero owoców. Mało warzyw. Pięć czarnych herbat dziennie. Tak w dużym skrócie wyglądało moje odżywianie. Co się zmieniło? Prawie wszystko. W pierwszych odcinkach „Projektu Zdrowie” będę Wam opowiadać właśnie o tym.
Zwiotczała Skóra, Tragiczna Kondycja
Jeśli chodzi o moje ciało i kondycję fizyczną to był… to jest dla mnie dramat. I ja wiem, że zaraz mi napiszecie „Ale przecież ty jesteś taka chudzinka. Masz zgrabne nogi. Ładną figurę. Dziewczyno, nie grzesz!” Jasne. To wszystko się zgadza. Ale musicie pamiętać, że widzicie tylko to, co chcę Wam pokazać. Nie widzicie mojego brzucha, który wciągam za każdym razem, kiedy nagrywam Wam przebitki do filmów. Nie widzicie zwiotczałej (żeby nie powiedzieć obwisłej) skóry na udach, na brzuchu i nad kolanami. Dodatkowo ja już nie jestem pierwszej młodości. Po 30-tce ciało kobiety niestety zaczyna się widocznie zmieniać.
Ostatnią regularną aktywność fizyczną prowadziłam ponad 10 lat temu – w liceum, na studiach. I bardzo to lubiłam. Ale czas leciał, a wszystkie kolejne próby podjęcia jakiejkolwiek aktywności fizycznej kończyły się niepowodzeniem. I kiedy teraz po tych 10 latach patrzę w lustro widzę, że moje ciało nigdy wcześniej nie było w tak złym stanie. I tu nie chodzi o kilogramy, ale o jędrną, zdrową, pełną blasku i zadbaną skórę.
Ja zwyczajnie się zaniedbałam 🙁
Nadmiar Rzeczy
Kolejne zło tego świata, które sprawiało, że czułam się przytłoczona to nadmiar rzeczy. Głównie nadmiar ubrań, przez które jeden pokój stał się wielką szafą. Przez jakieś 2-3 lata mojego blogowania bardzo dużo współpracowałam z różnymi chińskimi stronami. Z miesiąca na miesiąc proponowali mi tych ubrań coraz więcej. Miesięcznie potrafiłam zgarniać z czterech różnych sklepów po 7-8 sztuk ubrań i dodatków, co razem daje około 30 sztuk miesięcznie.
Ale nie tylko ubrania były (nadal są) moim problemem. Dom, w którym mieszkam jest zbiorowiskiem starych rupieci, które „zostawię, bo może się kiedyś przydadzą”. Stare wazony, świeczniki, zielone serwetki, które pasowały 6 lat temu do wystroju salonu, talerze i szklanki sprzed 20 lat, zasłony i firanki ze starego mieszkania „na pamiątkę”, bo to przecież były takie świetne czasy. I to zbieractwo, które uskuteczniali zawsze moi rodzice przeszło na mnie. Chomikowałam wszystko, co się dało. Począwszy od maskotek z dzieciństwa, poprzez książki i zeszyty z podstawówki aż po całą stertę gazet, do których „na pewno jeszcze kiedyś wrócę”.
Stres
Stres to moje drugie imię. Stresuje mnie dosłownie wszystko. Pierwszy z brzegu przykład, który może Was zdziwić? Najbardziej na świecie stresują mnie wystąpienia publiczne. Co w takim razie robię na blogu i You Tube? O tym nieco później 😉
Egzaminy ustne na studiach? Najgorsze zło tego świata. Żebyście słyszeli jakie ja głupoty potrafiłam pleść ze stresu. Na szczęście miałam bardzo inteligentnych wykładowców, którzy widzieli, że stres mnie dosłownie paraliżuje. To tak jakbyście mi pokazali zielony długopis i zapytali o jego kolor, a ja patrząc tępym wzrokiem powiedziałabym, że długopis jest czerwony. Wyobraźcie sobie co musiałam pleść na egzaminach z socjologii czy z zarządzania :p Dramat!
Najbardziej jednak stresuje mnie praca. Drażni mnie atmosfera i ludzie, z którymi pracuję. Może nie sami ludzie, a ich archaiczne podejście do klienta, do prowadzenia firmy i ich „ja wiem wszystko najlepiej”, „ja się nie mylę”, „ja błędów nie popełniam”. Wkurza mnie to, że robię rzeczy, których nie lubię i tak naprawdę w stu procentach nie umiem i nie rozumiem. A tak najbardziej wkurzam się sama na siebie, że od wielu lat nic z tym nie robię… a raczej nie robiłam 😉
Toksyczne Otoczenie
Ostatni czynnik, który negatywnie wpływa na moje (i być może również na Wasze) zdrowie, to toksyczne otoczenie. Mam tu na myśli nie tylko ludzi, którymi się otaczamy. Toksycznie wpływa na mnie również bałagan panujący w domu – i tu zahaczamy o sferę bardziej emocjonalną. Ale nie zapominajmy o sferze fizycznej – wszelkie zanieczyszczenia i zarazki, które się z tego bałaganu biorą równie toksycznie wpływają na przykład na naszą cerę czy stan zdrowia dróg oddechowych. Ten temat również rozwinę w jednym z kolejnych wpisów.
Stanie w Miejscu
Od dłuższego czasu przestałam dbać o własny rozwój. Dopadł mnie poznawczy leń. Nie miałam ochoty – ani co gorsza potrzeby – uczenia się nowych rzeczy. Wraz z końcem studiów skończyła się u mnie nauka czegokolwiek. No dobra… kłamię. Nauczyłam się tak „bardziej profesjonalnie” wykonywać makijaż. Ale to wiecie… niechcący i mimochodem oglądając namiętnie dziewczyny z You Tube’a urodowego. W każdym razie nie dość, że nie uczyłam się żadnych nowych rzeczy (No bo po co? Pracę mam, więc co się będę na darmo douczać, skoro nikt tego ode mnie nie wymaga?) to na dodatek zapomniałam tych, które już umiałam. Ot choćby mój ukochany język hiszpański, którego uczyłam się bardzo długo, a dzisiaj większości słówek i zwrotów już nie pamiętam. Przestałam czytać tony książek, które przecież zawsze nas czegoś uczą i często kształtują nasze poglądy na wiele spraw. I wreszcie – przestałam pisać bloga. Bloga, na którego lubiliście wchodzić, bo było na nim coś wartościowego. Były treści, które chciało się czytać. Okraszone wtedy dość marnymi stylizacjami, ale to Wam nie przeszkadzało. Zaglądałyście, bo było po co. Bo było mądrze i poważnie albo ironicznie i zabawnie. Przykłady można tutaj dwoić i troić, ale sens pozostaje ten sam. Stałam w miejscu i całkowicie zrezygnowałam z rozwoju i samorealizacji. Błąd!
Projekt Zdrowie – Czas Start
Zmiany dotyczące każdego z wyżej wymienionych punktów wprowadzam krok po kroku od około miesiąca i już zaczynam widzieć efekty. Pierwszym z nich jest chęć do życia i zapał do działania 🙂 Z każdym kolejnym postem i równocześnie filmem na You Tube będę Wam o nich opowiadać. Jeżeli choć jeden z wyżej opisanych punktów dotyczy również Was, to mam nadzieję, że przyłączycie się do mnie i będziemy wzajemnie się motywować. Jak to mówią „w kupie raźniej”, więc do boju! A każdy kto ma ochotę powalczyć o zdrowie i lepsze samopoczucie razem ze mną niech oznacza zdjęcia na Instagramie hasztagiem #projektzdrowiezanette