Tak bardzo namawiałyście mnie na ten trencz. Jednogłośnie orzekłyście, że jest super i dobrze w nim wyglądam. I muszę przyznać, że teraz kiedy patrzę na zdjęcia nie mam mu nic do zarzucenia. Faktycznie wygląda jakby był szyty na mnie. Ale wiecie co? Tak źle jak tego dnia, kiedy założyłam go na swoje wątłe barki, nie czułam się już dawno.
To uczucie, kiedy wszyscy się na Was patrzą, a Wy zastanawiacie się dlaczego – niezbyt komfortowe. Szłam przez lubelską Starówkę i zachodziłam w głowę czy gapią się, bo wyglądam tak źle czy dlatego, że tak dobrze. Może to kwestia a’la skórzanej spódnicy i botków. Wszak są to raczej elementy jesiennej garderoby, a my jakby nie patrzeć mamy już maj. Jednak w dniu, kiedy robiliśmy zdjęcia chłód powietrza był bardziej październikowy.
Cóż… dam „płaszczysku” jeszcze szansę. Mam jednak nadzieję, że dopiero we wrześniu. W końcu maj stał się prawdziwym majem i obficie obdarował nas słońcem. Łapmy go jak najwięcej. Póki jest.
KLASYCZNY BEŻOWY TRENCZ: Rosegal (tutaj)
BIAŁA KOSZULA OVERSIZE: New Yorker
SPÓDNICA Z KWIATOWYMI HAFTAMI Stradivarius via Zaful (tutaj)
BOTKI NA SŁUPKU: Renee
OKULARY: no name
CHOKER: Rosegal (tutaj)